wtorek, 5 stycznia 2010

Pomidorowa to the rescue!

Bywają dni, kiedy podbicie Europy wydaje się dziecinną błahostką porównane do zwykłego zwleczenia się z łóżka. Poranki, kiedy dotarcie do umywalki w łazience stawiamy w głowie wyżej od zimowego zdobycia K2. Popołudnia, kiedy przerwa obiadowa w pracy wydaje się tak odległa jak zaprowadzenie prawdziwej demokracji w Afganistanie. Jednym słowem dni, kiedy wola życia wydaje się luksusem. Taki dzień dopadł mnie zaraz po Nowym Roku. Wcześniejsze podejrzenia ciężkiego przypadku sezonowego przeziębienia okazały sie prawdziwe. I tak rozpocząłem nową dekadę pod kocem, otoczony wianuszkiem chusteczek, którymi wcześniej próbowałem powstrzymać mózg przed wydostaniem się dziurkami w nosie. Z marnym skutkiem. Gdybym był bohaterem gry video mój pasek życia migałby na czerwono błagając o uzupełnienie. I tak jak każdy szanujący się bohater gry ma swoją księżniczkę do uratowania, ja na szczęście mam księżniczkę, która w takich sytacjach z opresji wyciąga mnie. Tym razem jednak Ta Jedyna stanęła na wysokości zadania bodaj jak nigdy dotąd. Odbiła mnie siłom ciemności eliksirem, którym okazała się zupa pomidorowa. Ale nie taka, jaką robi Twoja mama (z całym szacunkiem dla Twej rodzicielki i jej zdolności kulinarnych). Pikantna zupa pomidorowa według autorskiego przepisu Tej Jedynej, podana z pieczywkiem czosnkowym najwyższej próby.
Notka niestety bez zdjęcia, trzeba uwierzyć na słowo. Głos oddaję Najdroższej:


Składniki:
  • Pręga wołowa
  • Marchewki (2-3)
  • Korzeń pietruszki (1)
  • Korzeń selera (1 - jeżeli jest duży to połówka)
  • Cebula (3)
  • Por (pół)
  • Pomidory (ok. 6 większych)
  • Czosnek (3-4 ząbki)
  • Natka pietruszki
Przyprawy:

  • Sól (najlepiej morska, ale należy pamiętać, że jest bardziej słona)
  • Pieprz
  • Wegeta
  • Bazylia (najlepiej oczywiście świeża)
  • Pieprz czarny mielony (najlepiej prosto z młynka)
  • Chili (pieprz cayenne)
Przygotowanie:

Podstawa to duży garnek, który wypełniamy wodą tak 3/4. Garnek stawiamy na gazie, wodę solimy (nie za dużo, ok. 1 płaską łyżkę zwykłej soli, lub pół łyżki soli morskiej). Do wody wrzucamy umytą pod bieżącą wodą pręgę wołową (zaznaczam pod bieżącą wodą, ponieważ niektórzy próbują myć mięso płynem do mycia naczyń, fajnie się pieni ale smakowo przypomina tymbark jabłko-mięta). Dodajemy wegetę (ok. 1 łyżka) i pieprz (1 łyżeczkę). Następnie do wywaru wrzucamy obrane warzywa: marchewki (najlepiej przekroić je na pół, albo w plastry - szybciej będą miękkie), korzeń pietruszki i selera, por oraz opaloną nad płomieniem jedną cebulę - tu również dobra wskazówka - cebulę najlepiej położyć na palniku z rozpalonym gazem i opalić z obu stron, przewracając od czasu do czasu (zapewne większość z was zna ten triczek, ale nie dla wszystkich jest on oczywisty - np. dla mnie do niedawna ;) ). Kiedy wszystkie warzywa znajdą już bezpieczne miejsce w wywarze, przykrywamy garnek przykrywką, w taki sposób, żeby zupa mogła "oddychać" i gotujemy na większym gazie do momenty aż mięso i warzywa nie będą miękkie.
W międzyczasie przygotowujemy pomidory. Po pierwsze wstawiamy czajnik wody do zagotowania, a pomidory nacinamy na czubku na kształt krzyżyka. Sparzamy wrzątkiem, obieramy ze skórki i kroimy w kostkę. Wcześniej kroimy w kostkę 2 średniej wielkości cebule. Na patelni rozgrzewamy odrobinę oliwy z oliwek (ok. 2 łyżki) i wrzucamy cebulę. Cebula powinna się zeszklić i wtedy wyciskamy czosnek i mieszamy. Wrzucamy pomidory, mieszamy i pozwalamy im się troszkę posmażyć. Kiedy pomidory zaczną mięknąć dodajemy soli, pieprzy i bazylii (jeżeli mamy świeżą powinna być drobno posiekana) oraz chili (ilość w zależności od tego jaki wymiar ostrości smaku preferujecie). Teraz wszystko powinno spokojnie pobulgotać, żeby troche przyspieszyć ten proces, polecam rozgnieśc pomidory np. przy pomocy tłuczka do ziemniaków. Cała mamałyga na końcu nie powinna być zbyt gęsta.
Sprawdzamy jak miewa się nasz wywar, jeżeli wszystko jest miękkie wyciągamy i zostawiamy do ostygnięcia, a do wywaru wrzucamy gotowe pomidory. Zupa powinna się gotować na małym, ale nie najmniejszym ogniu. Po ostygnięciu warzyw ścieram na dużych oczkach marchewki, pół pietruszki i pół selera. Nie każdy lubi, ale ja uważam, że warzywa nadają zupie specyficzny, nietuzinkowy smak (ale to jest opcjonalny krok). Zupa powinna się chwilkę z tym wszystkim podgotować i tadaaaaa.
Nie zabielam jej, ponieważ według mnie popsułoby to jej smak. Natomiast dla fanów białych zup polecam, już po nalaniu na talerz, dodać na środek łyżkę jogurtu (wersja dietetyczna) lub łyżkę kwaśnej, gęstej śmietany (wersja dla łasuchów). Dekorujemy pietruszką i gotowe!

Jako dodatek do zupy świetnie nadaje się pieczywo czosnkowe. Do jego przygotowania potrzebujemy:
  • bułki (typu ciabata lub inna podłużna bułka)
  • masło
  • czosnek
  • zioła do przyprawienia (np. zioła prowansalskie)
Nic prostszego, a jakże uprzyjemnia niemal każdą zupę. Do ok. kostki dość miękkiego masła dodajemy drobno pokrojony lub (lepiej) wyciśnięty praską spory ząbek czosnku i szczyptę ziół. Tak przygotowanym masłem smarujemy przekrojoną bułkę i wstawiamy do średnio rozgrzanego piekarnika aż do zrumienienia (dosłownie 4 - 5 minut).
Podajemy z zupą i rozgrzewamy kości w tę nieludzką zimę!