czwartek, 26 sierpnia 2010

Full Irish


Problemów z internetem ciąg dalszy. Ale to nie znaczy, że siedzimy i patrzymy w ścianę (no dobra może troszkę od czasu do czasu). Skoro nie mamy na tyle dostępu do sieci, żeby na bieżąco opisywać kolejne kuchenne wygibasy, to możemy przynajmniej powspominać... Gdzieś tam trafiłem na informację o takim wydarzeniu i od razu oddałem się słodkiej reminescencji o połączeniu smaków tak zaskakującym, co trafnym - ostryg i Guinnessa. Okazję do spróbowanie takiego fikołka mieliśmy we wspaniałym portowym mieście Galway na zachodnim wybrzeżu Irlandii, gdzie gościliśmy nie tak dawno, bo w maju. Byliśmy zachwyceni gościnną atmosferą i klimatem tej mieściny, ale nic nie mogło się równać z owocami morza podawanymi w każdej praktycznie spelunce w starej części portu. Ostrygi, podawane jedynie z ćwiartkami cytryny i "czarne złoto" (któremu w pojedynkę też należy się ołtarzyk - jeszcze do postawienia) to para, dla której właśnie w tej chwili powinieneś/-aś rezerwować bilet na Zieloną Wyspę, uwierz mi. Zapomnij o Dublinie i nie słuchaj przewodników, które kierują do jakiegoś Temple Baru, gdzie zgniotą Cię w tłoku półtonowi Amerykanie. Uderzaj od razu na zachód i to najlepiej na dniach. Festiwal Ostryg już za rogiem.

P.S. Od tej pory do każdej notki będzie tzw. 'theme song' - piosenka, która jakoś koresponduje z tematem wpisu - tytułem, tekstem, ogólnym skojarzeniem albo naszym kaprysem. Na dziś z Irlandią kojarzy nam się... a z resztą sami posłuchajcie.

środa, 25 sierpnia 2010

Najtrudniejsza forma rozpaczy

Pogłoski o naszej śmierci są mocno przesadzone. Ci którzy jeszcze tu zaglądają i zaprawdę dzielni obserwatorzy (niech Wam w dzieciach wynagrodzi) muszą niestety jeszcze odrobinkę poczekać... (Tutaj następuje celna i niemniej złośliwa uwaga o dostawcach internetu).
Nie będziemy opowiadać o naszych perypetiach z powyższymi. W formie komentarza jedynie utworek muzyczny w playerku zamontowanym po prawej (nowość!). Internet w naszym domu i oczywiście nowe przepisy na blogu zawisną chyba w tytułowym roku...
(UPDATE: theme song dla tego posta " In the year 2525" - Zager & Evans)
Upraszamy zatem o jeszcze trochą czasu i zostawiamy z myślą klasyka, skoro słowem innego zaczęliśmy ten wpis: cierpliwość to najtrudniejsza forma rozpaczy.